Podczas ostatniej mojej wizyty w bibliotece poszukiwanych przeze mnie tytułów nie było, a na półkach nie znalazłam nic, co jakoś szczególnie zwróciłoby moją uwagę. Nie miałam więc innego wyjścia, jak wypożyczyć książkę, którą już kilkakrotnie czytałam, a której lektura nadal sprawia mi dużą przyjemność. O tej książce mam zamiar dzisiaj napisać - są to " Wspomnienia " Moniki Żeromskiej ( rozpoczynają się obrazami wczesnego dzieciństwa podczas I Wojny Światowej, a kończą się w roku 1939, gdy wybucha następna wojna ).
Autorka książki Monika Żeromska ( zbieżność nazwisk ze słynnym pisarzem nieprzypadkowa, bo to jego córka ) wspomina swoje dzieciństwo i młodość, rodziców, bliższą i dalszą rodzinę, znajomych i przyjaciół, szkoły - te w Polsce i zagranicą, studia na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, zagraniczne podróże itp. a tłem dla snutych opowieści jest barwna rzeczywistość międzywojennej Polski, zwłaszcza ówczesnego świata kultury .Przez życie i dom Żeromskich przewijało się wiele znanych postaci m.in. Witkacy, Antoni Słonimski, Julian Tuwim, Janusz Korczak, Kornel Makuszyński, Juliusz Osterwa, Stefan Jaracz, państwo Mortkowiczowie (zasłużone dla polskiej literatury małżeństwo wydawców i księgarzy ).
Bardzo ciekawie czytało mi się o wspominanej często w książce Gdyni - najpierw malutkiej wsi, w której Monika Żeromska spędzała wakacje, z biegiem lat zmieniającej się w nowoczesne portowe miasto - dumę międzywojennej Polski.Jeszcze ciekawiej, a nawet trochę z zazdrością czytałam o podróżach oraz krótszych, i dłuższych pobytach autorki zagranicą : w Szwajcarii, Francji czy Włoszech. Odniosłam wrażenie, że w ówczesnych czasach Polacy ( oczywiście ci zamożni lub ze świata artystycznego ) o wiele swobodniej czuli się w świecie i mieli więcej kontaktów z zagranicą niż obecnie ( niby już w zjednoczonej Europie ) i zachowywali się bez żadnych kompleksów, które często dzisiaj nam towarzyszą.
Autorka książki Monika Żeromska ( zbieżność nazwisk ze słynnym pisarzem nieprzypadkowa, bo to jego córka ) wspomina swoje dzieciństwo i młodość, rodziców, bliższą i dalszą rodzinę, znajomych i przyjaciół, szkoły - te w Polsce i zagranicą, studia na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, zagraniczne podróże itp. a tłem dla snutych opowieści jest barwna rzeczywistość międzywojennej Polski, zwłaszcza ówczesnego świata kultury .Przez życie i dom Żeromskich przewijało się wiele znanych postaci m.in. Witkacy, Antoni Słonimski, Julian Tuwim, Janusz Korczak, Kornel Makuszyński, Juliusz Osterwa, Stefan Jaracz, państwo Mortkowiczowie (zasłużone dla polskiej literatury małżeństwo wydawców i księgarzy ).
Bardzo ciekawie czytało mi się o wspominanej często w książce Gdyni - najpierw malutkiej wsi, w której Monika Żeromska spędzała wakacje, z biegiem lat zmieniającej się w nowoczesne portowe miasto - dumę międzywojennej Polski.Jeszcze ciekawiej, a nawet trochę z zazdrością czytałam o podróżach oraz krótszych, i dłuższych pobytach autorki zagranicą : w Szwajcarii, Francji czy Włoszech. Odniosłam wrażenie, że w ówczesnych czasach Polacy ( oczywiście ci zamożni lub ze świata artystycznego ) o wiele swobodniej czuli się w świecie i mieli więcej kontaktów z zagranicą niż obecnie ( niby już w zjednoczonej Europie ) i zachowywali się bez żadnych kompleksów, które często dzisiaj nam towarzyszą.
W ujmujący i czuły sposób Monika Żeromska pisze o swoich rodzicach : Stefanie Żeromskim i Annie Żeromskiej oraz relacjach panujących w ich małżeństwie. Dzięki tej książce poznałam nieznane mi dotąd fakty z życia osobistego Stefana Żeromskiego, m.in. że pisarz był dwukrotnie żonaty, i że dla drugiej, młodszej o 25 lat żony Anny zdecydował się na rozwód .
" Jeżeli najdalej sięgnę wspomnieniem, to pamiętam ich zawsze razem, zawsze blisko siebie. W pokojach, po których biegałam, zastawałam ich nagle stojących pośrodku, jakby się przypadkiem spotkali, ciasno objętych z policzkiem przy policzku, zupełnie znieruchomiałych. Biegłam wtedy do kuchni po malutki stołeczek, wpychałam go między ich kolana i stawałam na nim, wciśnięta ciasno między ich ciała, stękając i prosząc : << Kochajcie mnie, kochajcie mnie >>."
Mimo, iż wspomnienia jako całość czyta się lekko ( autorka przywołała wiele zabawnych anegdot i historii ), to nie brakuje w książce fragmentów bardzo przejmujących - na przykład dotyczących choroby i śmierci Stefana Żeromskiego, czy ostatnie strony opisujące tragiczny początek II Wojny Światowej.
" Dwudziestego listopada poszłam jak zawsze rano na lekcje do państwa Skoczylasów. Około jedenastej wszedł do pokoju ojciec Marysi i coś do niej cicho powiedział. Potem wyszłam z nim razem do domu, ale jeszcze nie wiedziałam, co się stało. W domu ktoś, nie wiem kto, powiedział mi, że ojciec umarł. "
" I jak życie mogło być tak jakoś żle wymyślone i niedbale zakończone. Dziecko zaczynało się w brzuchu matki, było tam, rosło bezpieczne i kochane, a nagle przychodziło jakieś pęknięcie czegoś w człowieku albo czegoś tam niedostateczna ilość i ten kochany, kochający kończy się w okrutny sposób, a po tym końcu dzieją się z nim rzeczy potworne, o których nie można myśleć. Taki piękny początek i taki okrutny koniec. A jeszcze jedno mnie dręczyło. Wiedziałam, że my będziemy kochać ojca zawsze, tak jak dotąd, tu nie było problemu. Ale co się stało z jego miłością ? Znikła ? "
" Poznaję nowe uczucie. Tyle lat przeżyłam i nie wiedziałam, jakie ono jest i że ono istnieje, to znaczy, że może istnieć we mnie. To uczucie nienawiści. Nie znałam go jeszcze nawet wtedy, kiedy rzucali na nas bomby i zabijali nas tak okrutnie. Wtedy to była jakaś klęska elementarna, która na nas spadła. Ale teraz widzę ich co dzień, z ich twarzami, kolorem mundurów, zwyczajnie stawiających nogi na naszych chodnikach. Ciągle także uczucie straszliwego zawodu, oszukanie nas przez nasz rząd, jego ucieczka, czy musieli, wszystko to przewraca się w głowie po całych nocach aż do płaczu, do ostatecznego smutku. "
Wspomnienia napisane są piękną polszczyzną - obcowanie z nią sprawia czytającemu wielką przyjemność, ale i wywołuje ukłucie żalu - może i teraz piszemy po polsku, ale jest to zdecydowanie brzydsza i bardziej uboga wersja naszego języka. Jak zawsze zastanawiam się też ( czytając inną wspomnieniową literaturę mam podobne myśli ), jak to się dzieje, że Monice Żeromskiej czy pozostałym autorom udało się tak wiele rzeczy dokładnie zapamiętać - tyle szczegółów i detali ? Czy to specyfika ludzi tamtej, minionej już dawno epoki ? Czy może i nam mogłaby się ta sztuka udać, gdybyśmy się tylko postarali ?
Jak napisałam wcześniej, książkę czyta się lekko ( poza wymienionymi fragmentami ) - w wielu miejscach klimatem przypomina mi ona " Marię i Magdalenę " Samozwaniec. Może nie jest aż tak żartobliwa, ale podobieństwa między tymi książkami niewątpliwie istnieją ( dwudziestolecie międzywojenne, te same znane postaci, pojawiające się na stronach obu książek ). Jednym słowem, zachęcam do jej przeczytania i to nie tylko miłośników literatury wspomnieniowej. Jak mówi pewne piękne zdanie, autorstwa Khaila Gibruna " Wspomnienie jest formą spotkania " - dzięki książce Moniki Żeromskiej czeka nas bardzo ciekawe spotkanie - i z samą autorką, i ze wspominanymi przez nią ludżmi, i z międzywojenną Polską. Na koniec muszę koniecznie dodać, że opisywana książka to pierwszy tom dłuższego cyklu. Lekturę pozostałych części również gorąco polecam.
Monika Żeromska, Wspomnienia, Czytelnik, 1993, s. 320