Autorka książki Monika Żeromska ( zbieżność nazwisk ze słynnym pisarzem nieprzypadkowa, bo to jego córka ) wspomina swoje dzieciństwo i młodość, rodziców, bliższą i dalszą rodzinę, znajomych i przyjaciół, szkoły - te w Polsce i zagranicą, studia na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, zagraniczne podróże itp. a tłem dla snutych opowieści jest barwna rzeczywistość międzywojennej Polski, zwłaszcza ówczesnego świata kultury .Przez życie i dom Żeromskich przewijało się wiele znanych postaci m.in. Witkacy, Antoni Słonimski, Julian Tuwim, Janusz Korczak, Kornel Makuszyński, Juliusz Osterwa, Stefan Jaracz, państwo Mortkowiczowie (zasłużone dla polskiej literatury małżeństwo wydawców i księgarzy ).
Bardzo ciekawie czytało mi się o wspominanej często w książce Gdyni - najpierw malutkiej wsi, w której Monika Żeromska spędzała wakacje, z biegiem lat zmieniającej się w nowoczesne portowe miasto - dumę międzywojennej Polski.Jeszcze ciekawiej, a nawet trochę z zazdrością czytałam o podróżach oraz krótszych, i dłuższych pobytach autorki zagranicą : w Szwajcarii, Francji czy Włoszech. Odniosłam wrażenie, że w ówczesnych czasach Polacy ( oczywiście ci zamożni lub ze świata artystycznego ) o wiele swobodniej czuli się w świecie i mieli więcej kontaktów z zagranicą niż obecnie ( niby już w zjednoczonej Europie ) i zachowywali się bez żadnych kompleksów, które często dzisiaj nam towarzyszą.
W ujmujący i czuły sposób Monika Żeromska pisze o swoich rodzicach : Stefanie Żeromskim i Annie Żeromskiej oraz relacjach panujących w ich małżeństwie. Dzięki tej książce poznałam nieznane mi dotąd fakty z życia osobistego Stefana Żeromskiego, m.in. że pisarz był dwukrotnie żonaty, i że dla drugiej, młodszej o 25 lat żony Anny zdecydował się na rozwód .
" Jeżeli najdalej sięgnę wspomnieniem, to pamiętam ich zawsze razem, zawsze blisko siebie. W pokojach, po których biegałam, zastawałam ich nagle stojących pośrodku, jakby się przypadkiem spotkali, ciasno objętych z policzkiem przy policzku, zupełnie znieruchomiałych. Biegłam wtedy do kuchni po malutki stołeczek, wpychałam go między ich kolana i stawałam na nim, wciśnięta ciasno między ich ciała, stękając i prosząc : << Kochajcie mnie, kochajcie mnie >>."
Mimo, iż wspomnienia jako całość czyta się lekko ( autorka przywołała wiele zabawnych anegdot i historii ), to nie brakuje w książce fragmentów bardzo przejmujących - na przykład dotyczących choroby i śmierci Stefana Żeromskiego, czy ostatnie strony opisujące tragiczny początek II Wojny Światowej.
" Dwudziestego listopada poszłam jak zawsze rano na lekcje do państwa Skoczylasów. Około jedenastej wszedł do pokoju ojciec Marysi i coś do niej cicho powiedział. Potem wyszłam z nim razem do domu, ale jeszcze nie wiedziałam, co się stało. W domu ktoś, nie wiem kto, powiedział mi, że ojciec umarł. "
" I jak życie mogło być tak jakoś żle wymyślone i niedbale zakończone. Dziecko zaczynało się w brzuchu matki, było tam, rosło bezpieczne i kochane, a nagle przychodziło jakieś pęknięcie czegoś w człowieku albo czegoś tam niedostateczna ilość i ten kochany, kochający kończy się w okrutny sposób, a po tym końcu dzieją się z nim rzeczy potworne, o których nie można myśleć. Taki piękny początek i taki okrutny koniec. A jeszcze jedno mnie dręczyło. Wiedziałam, że my będziemy kochać ojca zawsze, tak jak dotąd, tu nie było problemu. Ale co się stało z jego miłością ? Znikła ? "
" Poznaję nowe uczucie. Tyle lat przeżyłam i nie wiedziałam, jakie ono jest i że ono istnieje, to znaczy, że może istnieć we mnie. To uczucie nienawiści. Nie znałam go jeszcze nawet wtedy, kiedy rzucali na nas bomby i zabijali nas tak okrutnie. Wtedy to była jakaś klęska elementarna, która na nas spadła. Ale teraz widzę ich co dzień, z ich twarzami, kolorem mundurów, zwyczajnie stawiających nogi na naszych chodnikach. Ciągle także uczucie straszliwego zawodu, oszukanie nas przez nasz rząd, jego ucieczka, czy musieli, wszystko to przewraca się w głowie po całych nocach aż do płaczu, do ostatecznego smutku. "
Wspomnienia napisane są piękną polszczyzną - obcowanie z nią sprawia czytającemu wielką przyjemność, ale i wywołuje ukłucie żalu - może i teraz piszemy po polsku, ale jest to zdecydowanie brzydsza i bardziej uboga wersja naszego języka. Jak zawsze zastanawiam się też ( czytając inną wspomnieniową literaturę mam podobne myśli ), jak to się dzieje, że Monice Żeromskiej czy pozostałym autorom udało się tak wiele rzeczy dokładnie zapamiętać - tyle szczegółów i detali ? Czy to specyfika ludzi tamtej, minionej już dawno epoki ? Czy może i nam mogłaby się ta sztuka udać, gdybyśmy się tylko postarali ?
Jak napisałam wcześniej, książkę czyta się lekko ( poza wymienionymi fragmentami ) - w wielu miejscach klimatem przypomina mi ona " Marię i Magdalenę " Samozwaniec. Może nie jest aż tak żartobliwa, ale podobieństwa między tymi książkami niewątpliwie istnieją ( dwudziestolecie międzywojenne, te same znane postaci, pojawiające się na stronach obu książek ). Jednym słowem, zachęcam do jej przeczytania i to nie tylko miłośników literatury wspomnieniowej. Jak mówi pewne piękne zdanie, autorstwa Khaila Gibruna " Wspomnienie jest formą spotkania " - dzięki książce Moniki Żeromskiej czeka nas bardzo ciekawe spotkanie - i z samą autorką, i ze wspominanymi przez nią ludżmi, i z międzywojenną Polską. Na koniec muszę koniecznie dodać, że opisywana książka to pierwszy tom dłuższego cyklu. Lekturę pozostałych części również gorąco polecam.
Monika Żeromska, Wspomnienia, Czytelnik, 1993, s. 320
Nie przepadam za wspomnieniami, pamiętnikami, biografiami itp, dlatego raczej unikam takich książek :) Bardzo dobrze rozumiem, że książki te są ciekawe i wyjaśniają wiele faktów z życia sławnych ludzi, ale jakoś nie potrafię przez nie przebrnąć :)
OdpowiedzUsuńNie za bardzo także lubię tego typu literaturę, aczkolwiek nie wykluczam, że kiedyś będzie inaczej.
OdpowiedzUsuńTo mój typ literatury. Widziałam ostatnio na półce w "taniej książce". Oj, muszę wrócić. Wszystko przemawia ZA.:)
OdpowiedzUsuńChyba nie moja działka, ale może spróbuje dać jej szansę.
OdpowiedzUsuń@ Iliana , tetiisheri i Mery
OdpowiedzUsuńWspomnienia wspomnieniom nierówne - jedne czyta mi się bardzo dobrze, inne mniej. Wspomnienia Moniki Żeromskiej lubię, bo dotyczą bardzo ciekawego okresu, czyli Polski międzywojennej. Może i kiedyś Wam się tego typu literatura spodoba ?
@ książkowiec
OdpowiedzUsuńCzytało mi się tę książkę bardzo dobrze - jak wspomniałam, miejscami przypominała mi " Marię i Magdalenę " Samozwaniec. W ogóle o dwudziestoleciu międzywojennym lubię czytać - niesamowite czasy i ludzie. Skoro lubisz tego typu literaturę, możesz bez obaw sięgnąć po książkę Moniki Żeromskiej. Polecam.
Widzę, że Żeromski i to, co wokół niego wraca do łask. Co ja zrobię, że go nie znoszę? :/
OdpowiedzUsuńBardzo rzadko czytam takie książki, jakoś nie przepadam za literaturą pamiętnikarską, biografiami, wspomnieniami. Ale tak ładnie piszesz o tej książce, że zapragnęłam poczuć klimat minionych lat i przenieść się w tamte czasy. Poszukam tej książki :)
OdpowiedzUsuńZaczynając czytać recenzję od razu przyszła mi na myśl Maria i Magdalena, którą właśnie czytam. Podobnie, jak książkowiec bardzo lubię biografie, a ciekawie napisane i takie, które dobrze się czyta w szczególności. Rozejrzę się za tą książką.
OdpowiedzUsuńChyba jednak nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie swoją recenzją. Może w niedalekiej przyszłości przeczytam. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Ktoś napisał, ze nie przepada za biografiami, wspomnieniami, dziennikami. Ja wręcz przeciwnie! Uwielbiam je, bo w nich kryje się prawda i życie.
OdpowiedzUsuńWspomnienia p. Moniki są na pewno bardzo sentymentalne i wzruszające. Moze piękny język to jeszcze jedna cecha, która odziedziczyła po ojcu ?
Nie, jakoś nie mogę sobie wyobrazić siebie samą czytającą tą książkę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam