20 listopada 2011

" Woda dla słoni " S. Gruen - o życiu, cyrku i pewnej słonicy

Paaanie i paaanowie ! Chłopcy i dziewczęta ! Drodzy czytelnicy i drogie czytelniczki  ! Zapraszamy na jedyne w  swoim  rodzaju cyrkowe  przedstawienie  "Najbardziej  Osobliwego Widowiska  na Ziemi Braci Benzinich ". Przedstawienie, które będziecie dłuuugo pamiętać. Zaaapraaaszamy !

Bileciki są ? W porządku ! Przypominam, że wszyscy , którzy posiadają książkę Sary Gruen "Woda dla słoni", mają prawo wstępu za cyrkowe kulisy. Poznacie od podszewki cyrkowe życie. Ach, byłabym zapomniała ! Omijajcie stoisko z lemoniadą ! Nie chcielibyście wiedzieć, jak się ją przygotowuje...Mówię to w zupełnym zaufaniu, więc ciii... Mam nadzieję, że Wuj Al albo August tego nie słyszeli. Nie chcielibyście też wiedzieć, co się dzieje z tymi, którzy im się narażą... Uff, w porządku, żaden z nich nie kręci się w pobliżu. Zapraszamy, zapraszamy...


I jak się podobało przedstawienie ? A co najbardziej ? Linoskoczkowie? Dziewczyna w cekinach i konie ? Ten śmieszny klaun z psem ? Najlepsza była słonica ? Ach, czy nasza Rosie nie jest wspaniała ! Oj, widzę, że zrobiła na was wielkie wrażenie ! Nic dziwnego ! Tych państwa, którzy mają ze sobą książkę Sary Gruen, zapraszam za kulisy. Proszę chwilkę poczekać...O, już jest ! Przedstawiam wszystkim naszego weterynarza Jacoba Jankowskiego. Jacob rewelacyjnie opowiada. Jego historie z pewnością przypadną wam do serca.


Jacob Jankowski, który jest narratorem książki, opowiada rzeczywiście rewelacyjnie. Ale co z tego, jeśli nikt nie chce go słuchać. To problem wszystkich starych ludzi, których młodsi odsuwają na bok, nie mając dla nich czasu. Jacoba poznajemy u schyłku  życia, liczącego dziewięćdziesiąt lat. ( " Albo dziewięćdziesiąt trzy. Jedno z dwojga." ) Ciągle niepogodzony ze starością, a raczej z ograniczeniami, które starość niesie - daje się we znaki personelowi domu opieki. Jacobowi nie jest łatwo zaakceptować zmiany, jakie w ostatnich latach zaszły w jego życiu. Ale największy jego sprzeciw budzą ograniczenia, narzucane mu przez otoczenie. Niby dla dobra Jacoba i z troski o jego zdrowie, ale tak naprawdę dla wygody i świętego spokoju opiekunów ( opieka nad staruszkiem to kłopot, ale nad staruszkiem ze złamanym  biodrem, to  kłopot jeszcze  większy ).

Uciekając przed monotonią życia w domu opieki, powraca wspomnieniami do lat młodości. A ściślej rzecz ujmując, do przełomowego czasu w swoim życiu, gdy wraz ze śmiercią rodziców, traci też dom i lecznicę weterynaryjną, którą miał po ukończeniu studiów prowadzić wspólnie z ojcem. Nie radząc sobie z tragedią, jaka go spotyka, pod wpływem nagłego impulsu, wskakuje do jednego z przejeżdżających pociągów. I tym sposobem wkracza do " Najbardziej Osobliwego Widowiska na Ziemi Braci Benzinich", zupełnie obcego, ale fascynującego świata cyrku. Jacob zyska tu prawdziwych przyjaciół i oddanych wrogów, ale przede wszystkim zakocha się. Będzie to miłość z nikłymi widokami na happy end. Lecz jeśli wybranką serca jest żona nieobliczalnego kierownika cyrku, nie może być inaczej.

Postacie, stworzone przez Sarę Gruen ( nie tylko ludzkie - zaznaczam ) są wielowymiarowe , niejednoznaczne : każda z nich nosi w sobie jakiś sekret, do którego powoli docieramy, zagłębiając się w lekturę. Sponiewierany przez życie i alkohol stary pracownik cyrku Wielbłąd, z pozoru nieprzystępny karzeł Walter Kinko, zdolny dosłownie do wszystkiego ( głównie złego ) kierownik cyrku August. Ukochana Jacoba Marlena, mimo iż w porównaniu z innymi postaciami książki najmniej wyrazista , też nie daje się łatwo przejrzeć. Prawie do samego końca, zastanawiałam się, jak się zachowa : czy odwzajemni uczucie Jacoba, a jeśli nawet tak się stanie, to czy będzie miała wtedy odwagę odejść od męża ? Wreszcie Rosie - cyrkowa słonica, którą los zetknie z Jacobem i na zawsze  połączy.

Polubiłam Jacoba, i jako młodego zwykłego, trochę naiwnego chłopaka, i jako przekornego, zrzędliwego dziewięćdziesięcioletniego pensjonariusza domu opieki. Za to, że żaden z niego superbohater, a mimo to zaskakuje nas swoją odwagą i konsekwencją. I nie ukrywam, że jego polskie korzenie, też uważam za dużą zaletę. Rzadko w obcej literaturze pojawiają się sympatyczne postacie Polaków.

Bardzo cenię Sarę Gruen za stworzony w powieści klimat, za sugestywne postacie, za głównego bohatera, ale przede wszystkim za przedstawiony świat, w którym niebezpiecznie blisko sąsiadują ze sobą : śmiech i płacz, strach i odwaga, życzliwość i podłość, życie i śmierć. I za to, że nie wszystko idzie po naszej myśli - niektóre opisane wydarzenia z pewnością czytelnika dotkną, wywołując złość i smutek. Książka Sary Gruen ma wszystkie zalety dobrego czytadła - z łatwością dajemy się pochłonąć przez powieściowy świat. Jej lektura nie powinna sprawić nikomu trudności. Nawet, jeśli  w niektórych książkach  przeskoki  czasowe  i retrospekcje  sprawiają  kłopot  i utrudniają  czytanie,  w "Wodzie dla słoni " wszystko doskonale się uzupełnia. Rzeczywistość ze wspomnień jest pełna emocji, napięcia, zaś terażniejszość w domu opieki  dużo spokojniejsza  i  refleksyjna.  "Woda dla słoni " ma też zalety, których z pewnością czytadła nie posiadają - nie da się łatwo zapomnieć o tym, co czytaliśmy. Po prostu, nie jesteśmy w stanie tego zrobić, bo jak można zapomnieć o Jacobie, Walterze Kinko czy Rosie ? Nie można, przynajmniej ja nie potrafię. Lektura książki wywołała we mnie wiele emocji i zmusiła do zastanowienia się nad pewnymi sprawami ( którymi nie zaprzątam sobie zazwyczaj głowy ), jak np. starość i przemijanie.

Powieść Sary Gruen długo czekała na mojej półce, zanim po nią sięgnęłam i przeczytałam. A kiedy w końcu nadszedł ów moment, wiem jedno : z pewnością będę do niej wracać. I może nie jest to wybitna literatura, do niektórych rzeczy mogłabym się przyczepić np. do wątku miłosnego, to zwyczajnie bardzo przypadła mi do serca. I uroczyście dopisuję ją do mojej Listy Ulubionych Książek  2011.

Sara Gruen, Woda dla słoni, Rebis, 2007, s. 404

4 komentarze:

  1. Tyle osób mnie kusi, czeka na mnie ta książka gdzieś od 5 miesięcy, muszę już przeczytać i to przed końcem roku!

    OdpowiedzUsuń
  2. @ Kasiek
    Wygląda na to, że książka Sary Gruen lubi sobie poczekać na czytelnika. Na mojej półce tkwiła chyba ponad rok, albo i więcej.( Nie mam na to żadnego dobrego wytłumaczenia.) Aż wreszcie ją przeczytałam. I z jednej strony żałuję, że dopiero teraz, a z drugiej cieszę się, że czytałam ją po raz pierwszy - bo bardzo mi się spodobała.

    OdpowiedzUsuń
  3. Książki nie czytałam. Obejrzałam za to film i ... podobał mi się. Jeśli wyjść z założenia, że książka jest z reguły lepsza niż jej ekranizacja to uważam, że warto przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  4. @ guciamal
    Filmu nie oglądałam, może i dobrze, bo czytając książkę pewnie miałabym w głowie obrazy z filmu. A książkę rzeczywiście warto przeczytać.

    OdpowiedzUsuń